niedziela, 20 września 2015

Rozdział 1

   Przez okno wpadają pierwsze promienie słońca, świecąc tym samym wprost na twarz pięknej szesnastoletniej dziewczyny, o długich jasnobrązowych włosach i delikatnej urodzie.
   Dziewczyna przebudziła się ukazując swoje cudowne zielono-niebieskie oczy. Dziś pierwszy dzień szkoły. Pomyślała. Przetarła oczy i usiadła na łóżku. Jej nogi lekko zwisały nad ziemią, ponieważ szesnastolatka miała nie więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu, a łóżko było dość wysokie. Delikatnie zeskoczyła z łóżka, nasunęła ciepłe kapcie na nogi, a na ramiona zarzuciła lekki niebieski szlafrok.
   Podeszła powoli do przeciwległego krańca pokoju. gdzie znajdowało się drugie łóżko, a w nim leżała dziewczyna identyczna co nasza szesnastolatka, która pochyliła się nad nią i delikatnie trąciła jej ramie.
-Sophia, czas wstawać. Dziś pierwszy dzień szkoły. - Powiedziała głosem tak delikatnym jak letni deszcz.
-Co? Fanny? Czemu mnie budzisz? - Sophia spytała zaspanym głosem, równocześnie przecierając oczy dłońmi.
-Dziś pierwszy dzień szkoły. Trzeba wcześnie wstać i... przyszykować się. Musimy wyglądać szałowo! Każdy ma na nas patrzeć! - Fanny odpowiedziała z entuzjazmem. Jednak kiedy spojrzała na minę siostry bliźniaczki, przewróciła jedynie oczami i zaczęła mówić dalej. - O co ci chodzi?! Ciągle chcesz się ukrywać w tej swojej strefie bezpieczeństwa, w tym swoim szarym sweterku i z nosem w książkach! Jesteśmy wyjątkowe! Musimy pokazać się światu! - Niemal krzyknęła.
-Masz rację! Chcę się się ukrywać w strefie bezpieczeństwa w moim szarym sweterku i z nosem w książkach. Taka już jestem i mnie nie zmienisz! - Sophia nie wytrzymała i krzyknęła. Jej głos - zazwyczaj cichy i spokojny - rozniósł się echem po całym domu.
   Fanny uznała, że nie ma sensu się kłócić i czym prędzej pobiegła w stronę łazienki. Zdawała sobie sprawę, że wrzask siostry obudził rodziców bliźniaczek, a Fanny wolała uniknąć kontaktu z nimi, kiedy coś lub ktoś ich obudzi. Zwłaszcza, że wie, że rodzice będą mieli pretensje właśnie do niej.
   Szesnastolatka podejrzewała, że rodzice nie kochali jej tak jak Sophii. Oczywiście obie kochali tak samo, ale dziewczyna odnosiła takie wrażenie przez ciągłe porównywanie jej do "lepszej" siostry bliźniaczki, która zawsze aktywnie uczestniczyła w lekcjach, uczyła się zaraz po powrocie ze szkoły, nie wychylała się i przede wszystkim nie pakowała się w kłopoty. Fanny też nie lubiła kłopotów, ale za to te ją kochały i dziewczyna nie mogła nic na to poradzić. Po jakimś czasie nawet nie chciała. Pasował jej taki wizerunek. Lubiła, kiedy się o niej mówiło, najlepiej jak mówiono o niej pozytywnie, ale jak nie mówili pozytywnie... cóż... dla niej ważne jest, żeby mówili w ogóle.

    Więc to tak będzie wyglądać moje życie przez następne trzy lata. Pomyślała Fanny przekraczając próg szkoły, nie wiedziała jak bardzo się pomyliła. Na jej twarzy wykwitł uśmiech. Szesnastolatka dostawała skrzydeł wszędzie, gdzie mogła być tematem numer jeden. Dlatego uniosła wysoko podbródek i dumnie przemaszerowała przez korytarz. Każda głowa zwróciła się w jej kierunku. W tyle za nią szła skulona Sophia, w swoim ulubionym szarym sweterku, ze spuszczoną głową i książkami przyciśniętymi do piersi.
-Soph... pośpiesz się. - Fanny zatrzymała się i odwróciła, ponaglając siostrę. Specjalnie użyła zdrobnienia jej imienia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej siostra nienawidzi zdrobnień, ponieważ uważa, że pełne imiona są najpiękniejsze i dlatego nadawane są w takiej wersji, aby nie używać zdrobnień.
-Już idę. - Ledwo słyszalnie odburknęła. Poprawiając okulary jedną ręką, a drugą wciąż przyciskając książki do piersi.
   Książki to cały świat Sophii, tylko czytając czułą się bezpieczna, czuła się niesamowita, czuła się sobą. Jakaś starsza dziewczyna przechodziła obok Sophii i lekko ją trąciła. Sophia zachwiała się i upuściła jedną z książek, która upadając głośno - według Sophii zbyt głośno - uderzyła o podłogę. Sophia jęknęła i chciała schylić się po książkę, jednak w tym momencie zobaczyła pewnego brązowowłosego chłopaka, który - chyba jej się nie wydawało - próbował do niej podejść. W tym momencie wkroczyła Fanny. Podeszła do siostry, zabrała książkę z ziemi i chwyciła Sophię za rękę ciągnąc ją w kierunku sali, w której zaraz miały mieć lekcję z wychowawcą.
   Dziewczyna prowadzona przez siostrę po ominięciu brązowowłosego spojrzała na niego przez ramię i zobaczyła - a może to się jej przyśniło? - jak chłopak uśmiecha się do niej. Wtedy rozległ się dzwonek i chłopak odwrócił się zmierzając korytarzem w przeciwną stronę. Myśli Sophii jednak ciągle krążyły wokół niego, jego brązowych włosów i dołeczków w jego policzkach.


______________________________________________________________________


    Pierwszy raz piszę w narracji trzecioosobowej... jestem ciekawa, czy Wam się spodobało. Napiszecie mi w komentarzu?
   Na razie musicie jeszcze poczekać na akcję, ponieważ najpierw będę chciała wprowadzić Was (siebie w sumie też) w świat Mountsea. Rozumiecie... takie podstawowe zagadnienia jak nazwy sektorów i skąd nazwy Psychi i Fizi. Ogólne informacje są w zakładce: opis, ale trzeba bardziej wszystko opisać i dobrze byłoby to zrobić już w opowiadaniu.
   Jak już mogliście zauważyć: nie będzie tytułów.
   Kolejny rozdział będzie w niedzielę za tydzień :)
Zapraszam do komentowania :)

5 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się spodobał. Narracja trzecioosobowa wyszła ci super! Czekam na następny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie baaardzo się cieszę :) Bałam się, że Wam się nie spodoba narracja trzecioosobowa, ale jak widzę Tobie się podoba, co mnie baaardzo cieszy :)

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się spodobał. Narracja trzecioosobowa wyszła ci super! Czekam na następny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie. Narracja trzecioosobowa barrrdzoooo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz :)